sobota, 29 marca 2014

To był mój przyjaciel



„To był mój przyjaciel”
Mój słodki sen o tym jak Justin i ja idziemy do kina przerwał dźwięk mojego iPhona. No tak, zapomniałam, jest środek tygodnia i jest szkoła. Cudownie. Lepiej być nie mogło. Otworzyłam oczy i wyłączyłam budzik. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Justin już nie śpi, tylko patrzy się na mnie.
-Dzień dobry kochanie – powiedział swoim zachrypniętym i bardzo seksownym głosem.
-Dzień dobry – uśmiechnęłam się i dałam mu słodkiego całusa – a może nie pójdziemy dzisiaj do szkoły? – zapytałam błagalnym tonem.
- Hah, uwierz mi, że wolałbym spędzić z tobą cały dzień w domu, ale nie możemy olewać szkoły… wystarczy że już wczoraj nie poszliśmy.
-Ehh, jak ja nienawidzę szkoły! – zrobiłam naburmuszoną minę na co się zaśmiał.
- Ja też, ale spójrz na to z tej strony i tak cały dzień będziemy razem, więc jakoś to przeżyjemy hehe, a po szkole, jedziemy po coś do jedzenia, a potem razem coś ugotujemy, co ty na to?
-Mmm tak będzie wyśmienicie – powiedziałam i pocałowałam go delikatnie. Chodź, bo się spóźnimy – wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po drodze podeszłam jeszcze do szafy i wyjęłam krótką, zwiewną, różowo białą sukienkę. Weszłam do łazienki i zakluczyłam drzwi. Zza nich dobiegł mnie głos Jusa
- Wiesz, kochanie, od wczoraj chodzę w tych samych ubraniach, nie znalazłabyś czegoś dla mnie?
-Hah, a wolisz sukienkę czy krótkie spodenki? – zapytałam podczas gdy myłam zęby.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne, ale ja pytam poważnie – wyszłam ze szczoteczką w ustach i poszłam do pokoju brata. Po chwili wróciłam z parą czystych dżinsów i białą bokserką Chrisa.
- Masz, ubierz to – podałam mu ubrania i wróciłam do łazienki.
- Dziękuję – chłopak uśmiechnął się.
Rozczesałam włosy i postanowiłam spiąć je w niechlujnego koczka. Nałożyłam jeszcze delikatny makijaż i ubrałam uszykowane ubrania. Popsikałam się perfumami i wyszłam.
-Wow, wyglądasz pięknie. Muszę się przyzwyczaić, że mam tak śliczną dziewczynę.- podszedł do mnie i zostawił słodki pocałunek na moich ustach.
-Możesz skorzystać z łazienki, a ja pójdę już na dół i zrobię kawę.
-Dobrze, za chwilę przyjdę – pocałował mnie jeszcze raz, po czym wszedł do łazienki, a ja zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i nalałam wody do czajnika. Wyjęłam dwa kubki i nasypałam do nich kawy. Kiedy nuciłam sobie pod nosem, usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciekawe kto to o tej porze…
-Mike? – Zapytałam gdy zobaczyłam kumpla za drzwiami.
-Hej Holl, muszę ci coś powiedzieć.
- Wejdź, ale szybko, bo muszę iść do szkoły. – wpuściłam go do środka. – o co chodzi?
- Za dwie godziny Chris będzie w mieście. Dziś o północy mamy sprawę do załatwienia. Przyjedziemy po was o 23:30. Chris wszystko ci dokładnie wyjaśni jak wrócisz do szkoły.
-Ehh, znowu? Dobra, a kto tym razem?
 -The Snakes…
-Cholera, chodzi o ten magazyn?
-Tak i tam się spotykamy…
-Kurwa, czyli raczej nie będziemy tam pić herbatki i gadać o meczu Toronto vs London…
-Mamy porozmawiać, ale dobrze wiesz, jak to może się skończyć… W każdym bądź razie, Chris wszystko ci wyjaśni co i … – w tym momencie usłyszałam kroki Justina schodzącego po schodach. On nie może się dowiedzieć, nie teraz.
-Musisz już iść! – wypchnęłam Mika za drzwi. – Do potem – rzuciłam i zatrzasnęłam drzwi.
-Kochanie, kto to był? – usłyszałam głos Justina, który stal za mną
-To był mój przyjaciel. Mój brat wraca dzisiaj. Coś się stało i z naszego dzisiejszego obiadu nici – zrobiłam smutną minę.
-Co jest? – zapytał przestraszony
-Nic o co musisz się martwić. – uśmiechnęłam się uspokajająco. – Chodź, wypijmy kawę i jedźmy już bo nie zdążymy.

Kiedy Justin zatrzymał się pod szkołom, coś sobie uświadomiłam.
-Justin, idziemy tam jako para czy jako przyjaciele?
-A ty, co o tym myślisz?
-No wiesz, według mnie możemy iść jako para, ale ludziom to chyba oczy wyjdą na wierzch haha
-Hahah to ich problem. Chodź – wyszliśmy z samochodu, a chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Szliśmy tak do naszych szafek, a ludzie gapili się na nas jakbyśmy co najmniej przyszli w dwóch różnych butach. Na szczęście mojej przyjaciółki nie było dzisiaj w szkole. Chociaż jedna dobra rzecz w tym okropnie zapowiadającym się dniu.

Lekcje minęły szybko. Zdecydowanie za szybko. Cała szkoła huczała o związku moim i Jusa. Kiedy zajęcia się skończyły chłopak odwiózł mnie do domu.
-Nie wiem co się dzieje, ale uważaj na siebie kochanie.
-Spokojnie, nic się nie dzieje. – uśmiechnęłam się do niego. Kiedy już odpięłam pas, Justin przyciągnął mnie do siebie i przycisnął swoje usta do moich. Nasze usta poruszały się w tym samym tempie. Przekręciłam głowę w bok, dając mu większy dostęp. Justin przesunął językiem po mojej dolnej wardze prosząc o pozwolenie. Rozszerzyłam usta, a on od razu wsunął język do mojej buzi. Nasze języki walczyły o dominację. Chłopak ssał i przygryzał moją wargę, aż jęknęłam z rozkoszy, na co on uśmiechnął się w pocałunku. Robiło się coraz namiętniej, ale musiałam się odsunąć. Musiałam porozmawiać z bratem i przyszykować się do dzisiejszego wieczoru. Czułam, że dzisiaj się coś wydarzy, przez co okropnie się bałam. Ja nigdy się nie boję, a przechodziłam już przez wiele.
-Muszę już iść Justin. Widzimy się jutro w szkole – uśmiechnęłam się do niego.
-Przyjadę jutro po ciebie o dziewiątej
-Doobrze, ale nie wchodź, tylko czekaj w samochodzie, proszę…
-Ehh, skoro prosisz…
- Pa – pocałowałam go szybko i zamknęłam drzwi od samochodu. Justin ruszył z piskiem opon, na co zachichotałam.
Weszłam do domu i od razu poczułam zapach perfum brata.
-Chris?
-Hej siostrzyczko! – wysunął głowę zza futryny kuchni.
-Stęskniłam się za tobą – rzuciłam mu się na szyję na co się zaśmiał.
-Ja za tobą też Holly – przytulił mnie mocno.
-Mmm… co tak pysznie pachnie? - Zerknęłam na kuchenkę.
-Obiad dla mojej siostry – Chris wyszczerzył swoje zęby. On uwielbiał gotować i był w tym mistrzem.
-Co jemy?
-Spaghetti – podskoczyłam i zaklaskałam kiedy usłyszałam nazwę swojego ulubionego dania. – haha wyjmij talerze i sztućce. – posłusznie wykonałam jego polecenie, a on nałożył jedzenie na talerze. Wzięłam swój i poszłam do stołu. Kiedy oboje już siedzieliśmy, musieliśmy porozmawiać o poważniejszych rzeczach.
-Mike tu dzisiaj był… i mówił o dzisiejszej akcji… O co chodzi? – przygryzłam wargę.
-The Snakes chcieli się z nami spotkać w sprawie tego magazynu. Zależy im na nim, bo jest w lesie koło portu, a to oznacza szybki dojazd i brak czasu na ściganie przez gliny… a że on jest nasz chcą z nami to załatwić. James rozmawiał z jednym z nich i powiedzieli, że zapłacą, ale wiesz, nigdy nic nie wiadomo. O północy mamy się z nimi spotkać właśnie w tym magazynie. Jadą wszyscy: ja, ty, Mike, James, Marco i Steve. Wyposażenie takie jak zawsze. O 23:30 chłopacy przyjadą po nas, potem jedziemy prosto na miejsce. Ja, James i Mike negocjujemy. Ty, Marco i Steve pilnujecie reszty ich gangu. A reszta jak zawsze, zobaczymy jak się wszystko potoczy. – Uśmiechnął się, a ja trochę się uspokoiłam.
-Huh, ulżyło mi, już się bałam, że to będzie coś poważniejszego hah
-Niee, nic czego nie robiliśmy – zaśmiał się – idź i się przygotuj, a, no i nie byłoby źle, gdybyś skoczyła mi po fajki do sklepu, bo mi się skończyły, a muszę zapalić.
-Pff do sklepu sam sobie idź, mi się nie chce – pokazałam mu język – a poza tym, stanowczo za dużo palisz.
-Holl, proszę cię, ja jestem gangsterem, a nie pieprzonym dzieckiem.
-Ale dbać o siebie możesz.
-Holly, no proszę cię… idź mi do sklepu no…
-Ghhh – podeszłam do mojej torby, która wisiała w przedpokoju i wyjęłam z niej paczkę papierosów – Masz, ale potem idziesz do sklepu i dzisiaj chcę widzieć nową paczkę z powrotem.
- Dobrze – powiedział szybko i uśmiechnął się jak dziecko, które dostało lizaka – dziękuję, jesteś najlepszą siostrą.
- Hahah nie podlizuj się, tylko idź się szykuj Chris – odpowiedziałam i poszłam na górę do mojego pokoju. Z szafy wyjęłam czarne rurki i czarną bokserkę i weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie dzisiejsze ubrania i weszłam pod prysznic. Umyłam włosy i całe ciało i wyszłam. Zmyłam resztki makijażu i wysuszyłam włosy, zostawiając je naturalnie pofalowane. Ubrałam uszykowane ubrania i popsikałam się perfumem. Grzywkę podpięłam do góry wsuwkami, a całość spryskałam lakierem. Na twarz nałożyłam puder i trochę różu. Rzęsy mocno wytuszowałam, a na usta nałożyłam czerwoną szminkę. Kiedy wyszłam z łazienki, wyjęłam z szafy czarne lity i ubrałam je na nogi. Zeszłam na dół do brata, który akurat palił na tarasie.
-Mmm uwielbiam kiedy ubierasz się w tym stylu. – Brat powiedział to samo, co mówił za każdym razem gdy szliśmy na akcję.
- Hah, wiem, ja też to kocham, ale nie mogę tak wyglądać na co dzień.
-Niestety, chodź już, poćwiczymy trochę – Weszliśmy do domu i zeszliśmy na dół do piwnicy. To chyba moje ulubione miejsce  w tym domu, no oprócz mojego pokoju. Mamy tu strzelnicę, zawsze gdy jestem zestresowana przychodzę tu i daję upust emocją.
-Wiesz co robić - Chris podszedł do mnie i podał mi broń.

 Byliśmy tu kilka godzin.
-Cholera, to już 23, Holly idź odłóż telefon i weź co potrzeba z góry, chłopacy zaraz tu będą. – Zrobiłam co kazał i poszłam do swojego pokoju. Z szkatułki na biżuterię wyjęłam dwa składane noże. Jeden włożyłam do stanika, drugi do kieszeni spodni. Weszłam do łazienki, poprawiłam jeszcze makijaż i włosy i wróciłam na dół do brata, który właśnie chował swoje noże.
-Gotowa?
-Prawie. – odpowiedziałam i podeszłam do szafy w salonie. Wyjęłam z niej metalową skrzynkę. Wpisałam kod i wyjęłam z niej  dwa pistolety. Jeden podałam bratu, drugi wzięłam dla siebie. Naładowałam go i zablokowałam, po czym schowałam do kieszeni. Kiedy już byliśmy gotowi, pod nasz dom podjechał czarny van. Wyszliśmy biorąc po drodze nasze kurtki.
-Hej chłopcy – uśmiechnęłam się kiedy weszłam do samochodu.
-Hej Holl – odpowiedzieli zgodnie.
-Co tam?
-Spoko – odpowiedział Marco, który był najmłodszy z nas wszystkich – a u ciebie?
-Świetnie – zaszczebiotałam myśląc o Justinie
-Hmm? Czemu tak się cieszysz? Coś się stało? – zapytał Steve
-Stało się – uśmiechnęłam się szeroko
-Gadaj, a nie – James dołączył się do rozmowy
-No doobra – przedłużałam – mam chłopaka
-co?! – zapytał Chris – Kto to??
-Spokojnie braciszku, nie znasz, nie martw się, jestem ostrożna –uśmiechnęłam się uspakajająco.
-Mam go sprawdzić?
-Nie! Nie mieszaj pracy z moim życiem. Jak będę chciała go sprawdzić, to sama to zrobię.
-On wie, że jesteś w gangu? – teraz mówił już spokojnie
-Yyy – spuściłam głowę – jeszcze nie…
-No to  musisz mu to powiedzieć. I przyprowadź go do starszego brata, muszę z nim porozmawiać
-Hahah,  przyprowadzę go, już niedługo – uśmiechnęłam się.
-Ej, dziewczynki, koniec plotek, zaraz będziemy na miejscu i już nie będzie tak kolorowo… - Powiedział Mike zza kierownicy.

Po chwili zatrzymaliśmy się pod magazynem. Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Chris, Mike i James z przodu, ja, Marco i Steve z tyłu.
Było ciemno. Jedyne światło wpadało przez małe okna u góry budynku. The Snakes nie było ani widać ani słychać.
-Spienili? – odezwał się Marco
- Hah, jesteśmy, nie odpuścilibyśmy sobie. – Z ciemnego kąta pomieszczenia wyszło dwóch mężczyzn.
-Wiedziałem, że tak łatwo nie wymiękniecie Malone.
-I dobrze myślałeś River.
-Jaką macie propozycję?
-Hmm na początku myśleliśmy żeby po prostu zabrać wam ten magazyn, nie pytając o pozwolenie, potem doszliśmy do wniosku, że to byłoby nierozsądne  – mężczyzna zbliżał się powoli do Chrisa – więc chcieliśmy wam zaproponować pieniądze, ale i to przyniosłoby nam straty, więc wpadliśmy na jeszcze lepszy pomysł – poczułam że ktoś zasłonił moje usta i zaciągnął mnie do tyłu. Próbowałam się bronić i jakoś wysunąć z uścisku, albo chociaż chwycić broń, ale nie udało mi się. – Hmmm już? No dobra, powiedzmy, że jesteście słabi…
-Odszczekaj to Malone! I gadaj do rzeczy – warknął Chris
-No więc do tego zmierzam. Kiedy zadzwoniłem do was, wiedziałem, że przyjdziecie wszyscy i to was zgubiło – wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. – wiadomo, że twoja siostrzyczka River nie jest taka silna jak my… – wszyscy rozejrzeli się po pomieszczeniu by mnie znaleźć.
-Kurwa Malone! Gdzie ona jest?! – Krzyknął Mike
-Spokojnie, moi chłopcy dobrze jej pilnują, nic jej nie jest.
-O co ci chodzi? Wypuść ją!
-Wyluzuj Snipper, tu właśnie pojawia się moja propozycja… - zaśmiał się – spójrzcie w prawo – wszyscy odwrócili głowy w miejsce gdzie siedziałam przywiązana do krzesła – albo oddacie nam magazyn, albo dziewczyna zginie.
-Kurwa Malone, puśćcie ją! Nie umiecie załatwić tego jak faceci, tylko bierzecie jedną z nas na zakładniczkę? To jest kurwa przesada!
-Uspokój się, albo jej śliczna buźka nie będzie już taka śliczna – uśmiechnął się podle i pstryknął palcami.

Zaciągnęli mnie do tyłu i przywiązali do krzesła. Próbowałam krzyknąć, uwolnić się, ale za każdy mój ruch zostałam uderzona w twarz. Słyszałam kłótnię Chrisa z jakimś facetem, chyba nazywał się Malone. W pewnym momencie usłyszałam pstryknięcie palcami i żarówka nade mną się zaświeciła, a z cienia wyszedł wysoki mężczyzna z nożem w ręku. Nie to nie może być prawda, to jest sen, koszmar…  – kiedy zobaczyłam jego twarz wytrzeszczyłam szeroko oczy. Mój głos się załamał.
-Ju…Justin?


_________________________________________________________________
No i nareszcie zaczyna się akcja ;D Ci z was, którzy narzekali na monotonność tego opowiadania, chyba na tym rozdziale się nie zawiedli. ^^
Spodziewaliście się tego? Mam nadzieję, że spodoba Wam się taki obrót akcji xD
Pisałam ten rozdział pół dnia więc mam nadzieję, że to docenicie i pojawią się komentarze. No to do nn ;*

piątek, 28 marca 2014

Trzymał mocno i nie puścił



„Trzymał mocno i nie puścił”

- J-ja Justin… - Nie wiedziałam czy to działo się naprawdę, nie wiedziałam co odpowiedzieć…
-Wiem, przepraszam to głupie, jestem kompletnym idiotą…
-Justin… - zaczęłam spokojnie
-Nie powinienem był tego robić, to tylko pogorszyło sytuację
-Justin… - powiedziałam nieco głośniej, ale on ciągle mnie ignorował.
-Wiedziałem, że to nie odpowiedni moment, znamy się od wczoraj, mogłem poczekać i Cię mieć, ale za bardzo mi na tym zależało i się wygłupiłem…
-Justin do cholery! Tak!
-Jestem popieprz… zaraz, co powiedziałaś – zrobił wielkie oczy.
-Tak, będę twoja – uśmiechnęłam się do niego – wiem, że znamy się bardzo krótko, ale ja czuję się jakby to trwało już wieki i strasznie mi na tobie zależy.
-Naprawdę? – pytał z niedowierzaniem.
-Tak głuptasie, naprawdę. – uśmiechnęłam się do niego szeroko, a jego oczy natychmiast się zaświeciły. Objął mnie w pasie i podniósł do góry kręcąc się w kółko na co się zaśmiałam. Kiedy się zatrzymaliśmy, przycisnął swoje usta do moich.
-Jesteś moja. – całus – Cała moja. – całus – I tylko – całus – i wyłącznie – całus – moja – teraz złączył nasze usta na dłużej. Kochałam to uczucie. Jego wargi były tak miękki i delikatne, a przez nasze pocałunki przelewała się ogromna czułość. On jest idealny. I cały mój. I tylko mój.
Przycisnęłam swoje czoło do jego.
-To się dzieje naprawdę Justin? – nadal nie wierzyłam.
-Tak skarbie, to wszystko prawda. Każda sekunda. – Pocałował mnie delikatnie.
-To wszystko jest za piękne żeby mogło być prawdziwe…
-Kochanie, to jest najprawdziwsza prawda. – Uśmiechnął się do mnie i mocno mnie przytulił.
-Hehe puść już bo mnie udusisz hahah – objął mnie tak mocno, że aż zrobiłam się blada.
-Jejku, przepraszam cię, ale nie mogę się powstrzymać haha
-Aww słodko – zagruchałam na co się uśmiechnął.
-Chodź, usiądźmy – znowu się uśmiechnął i wskazał na koc. Kocham ten jego uśmiech, jest taki szczery.
Podeszliśmy do koca i Justin usiadł i pociągnął mnie do siebie, żebym usiadła między jego nogami. Zrobiłam to i oparłam się o jego klatkę piersiową. Czułam bicie jego serca. To było cudowne. Patrzyłam przed siebie i rozkoszowałam się chwilą, a on mnie przytulał.
-Czuję czyjś oddech na karku hahah
-To tylko wiatr hahahaha
- haahahah tsaa – odwróciłam głowę w jego kierunku i go pocałowałam – mmm nigdy mi się to nie znudzi hahaha
-Mi też nie – jeszcze raz złączył nasze usta. Te pocałunki były niesamowite, takie słodkie i czułe…
- Eii musimy to jakoś uczcić – poruszył w ten swój słodki sposób brwiami, na co zachichotałam i sięgnął po koszyk, z którego wyjął dwa kieliszki, butelkę wina i truskawki.
- Wow, Justin, to jest cudowne – uśmiechnęłam się – czuję się jak w jakimś filmie, lub co najmniej jak jakaś księżniczka haha
- Bo jesteś moją księżniczką kochanie – zarumieniłam się, a on się zaśmiał.
- Prooszę – podał mi kieliszek z  winem a drugi wziął dla siebie.
Siedzieliśmy tak, rozmawialiśmy, piliśmy i jedliśmy truskawki jakieś dwie godziny. W pewnym momencie coś mi przyszło do głowy. Wstałam i powoli podeszłam do krawędzi wieżowca.
-Kochanie, co ty robisz? – zapytał Justin
- Tak sobie myślę, co byś zrobił gdybym  chciała skoczyć? – Na te słowa chłopak zerwał się na nogi i podbiegł do mnie chwytając mnie mocno w pasie.
-Trzymałbym cię mocno i już nigdy nie puścił – odpowiedział i włożył nos w moją szyję wdychając mój zapach.
- Na taką odpowiedź liczyłam – uśmiechnęłam się i pocałowałam go delikatnie.
- Chodź już księżniczko, już jest późno. Zawiozę Cię do domu.
-A zostaniesz ze mną?
-Jeśli chcesz…
-Tak! Baardzo – uśmiechnęłam się szeroko
-No to nie mam wyboru hehe – złapał mnie za rękę w drugą wziął kosz z butelką, kieliszkami i kocem i zeszliśmy na dół do samochodu.
-Jesteś pewien, że możesz prowadzić – zapytałam pamiętając o wcześniej wypitym winie.
-Hah tak, spokojnie, jeździłem bardziej spity hahah
-Ejj, nigdy więcej tak nie rób, bo się o ciebie martwię.
-Dobrze – uśmiechnął się szczerze – a teraz jedziemy, bo szczerze mówiąc, marzę by się już położyć.
- Ja też. Ten wieczór był niesamowity – uśmiechnęłam się, a on ruszył w kierunku mojego domu, który był 15 minut stąd.

-Nareszcie jesteśmy. – uśmiechnęłam się do niego
- Chodźmy już – objął mnie w talii, przyciągnął do siebie i poszliśmy do domu.
- Idę wziąć prysznic, jak chcesz coś, to wiesz gdzie jest łazienka, wszystko leży na swoim miejscu. Poczekaj na mnie w salonie, za chwilę wracam – uśmiechnęłam się i poszłam na górę. Wzięłam z szafy czystą bieliznę, dresowe spodnie i luźną koszulkę z logo miejscowej drużyny koszykarskiej i weszłam do łazienki. Zdjęłam dzisiejsze ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Włączyłam zimną wodę, a kropelki spływały po moim ciele dając mi uczucie świeżości. Umyłam włosy, nałożyłam na nie odżywkę i owinięta ręcznikiem wyszłam spod prysznica. Ubrałam piżamę i rozczesałam włosy. Wow, zajęło mi to wszystko 20 minut, zeszłam na dół do mojego chłopaka, który musiał się już strasznie nudzić. Mój chłopak… jejku jak to cudownie brzmi…
- Hej, przepraszam, że tak długo to trwało  – powiedziałam do niego i go przytuliłam.
- Długo? Niee, ja też dopiero co wyszedłem z łazienki – uśmiechnął się
- aaa to dobrze – wyszczerzyłam zęby – idziemy spać?
-  Mhm… - złapałam jego rękę i pociągnęłam go za sobą na górę po drodze gasząc światło w salonie. Weszliśmy do mojego pokoju. Justin odsunął kołdrę i położył się, a mnie pociągnął do siebie. Otuliłam nas kołdrą i pocałowałam go delikatnie, po czym się w niego wtuliłam kładąc głowę na jego nagim torsie. On jest taki seksowny… Uśmiechnęłam się do siebie.
-Dobranoc Justin.
-Dobranoc kochanie – pocałował mnie w czoło i zasnęliśmy w swoich objęciach.



________________________________________________________________
Na początek przepraszam Was, że dopiero dzisiaj jest rozdział, ale miałam pewne problemy i nie byłam w stanie pisać. Przepraszam też, że jest taki krótki, ale nie miałam weny, a chciałam go dzisiaj dodać, ale obiecuję, że jutro będzie dłuższy, może dodam nawet dwa.
Aaa, ten rozdział dedykuję Martynie, która dzisiaj już nie mogła się doczekać nn ;**
Dziękuję Wam też za komentarze, których jest już coraz więcej, co mnie bardzo cieszy i motywuje do dalszego pisania <3
Dziękuję też mojej przyjaciółce i jej chłopakowi za danie mi pomysłu na jedną scenę ^^
A co do jednego z komentarzy to spokojnie, już za kilka rozdziałów zacznie się kryminalna akcja, ale żeby wszystko wyszło tak jak chcę, najpierw musi być słodko hihi 
^^ Dobra, nie przynudzam już, do nn ;**

wtorek, 25 marca 2014

Zaufaj mi



„Zaufaj mi”

Kiedy weszłam do domu oparłam się o drzwi i powoli zsunęłam się na ziemie. Czy to wszystko dzisiaj było naprawdę? Czy to był kolejny sen?
Ten pocałunek był idealny… Jego miękkie usta delikatnie ssące moje…
Przejechałam delikatnie palcami po moich wargach.
Dlaczego to trwało tak krótko? Chciałabym znowu poczuć go trzymającego mnie w ramionach... Chciałabym znowu poczuć jego usta na moich… Ale nie, to działo się wszystko za szybko… gdybyśmy chociaż znali się trochę dłużej to może… może właśnie przytulalibyśmy się na plaży… Ehh jak ja bardzo bym tego chciała… STOP. Koniec takiego myślenia. Znamy się za krótko. Może za jakiś czas… Sama nie wiem…
Wstałam i poszłam do kuchni. Wyjęłam mleko z lodówki i wstawiłam je na gaz. Do kubka nasypałam trochę kakaa i po chwili zalałam je mlekiem. Wzięłam jeszcze z szafki oreo i poszłam do salonu. Zmęczona dzisiejszym dniem opadłam na kanapę i włączyłam MTV. Leciała Ekipa z New Jersey. Jak ja to uwielbiam! Zaklaskałam w dłonie po czym sięgnęłam po kakao i oparłam się wygodnie oglądając program. Kiedy miałam pogłośnić odezwał się mój telefon. SMS…
Od: Justin ;3
Co robisz dziś wieczorem? ^^
Do: Justin ;3
Jak na razie to oglądam Ekipę z New Jersey, wcinam oreo i piję kakałko i tak do wieczora ;c a co?i
Uśmiechnęłam się do telefonu, a na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Od: Justin ;3
Bądź gotowa o 18. Bez gadania ;P
Do: Justin ;3
Hahaha skoro nie mam nic do gadania… ;P hah dobrze, już się nie mogę doczekać ;D Tylko gdzie jedziemy?
Od: Justin ;3
Hehe to niespodzianka ^^ Ubierz się ładnie ;D Tym razem będę samochodem więc liczę na krótką sukienkę hahaha ;P
Do: Justin ;3
Ghhh… Dobrze wiesz jak nienawidzę niespodzianek!
Od: Justin ;3
Hahaha wiem ;D Inaczej bym Ci powiedział ;P Ale ostatnia Ci się podobała ^^
Do: Justin ;3
Foch! ;P No podobała mi się i to bardzo ^^ Tylko szkoda że się tak skończyła ;c
Od: Justin ;3
Hahaha Mam nadzieję, że niektóre rzeczy się powtórzą ;* I jeszcze raz przepraszam, że musiałem Cię zostawić ;c Odwdzięczę się ^^
Do: Justin ;3
Nie będę narzekać haha xD Nic się nie stało ;) Lecę się szykować hahaha
Od: Justin ;3
Teraz to już możesz być pewna, że się powtórzą haha ^^  Dobrze, widzimy się za półtora godziny ;**
Cholera! Mam pótora godziny! Wstałam szybko z kanapy i wyłączyłam telewizor. Pobiegłam do góry do swojego pokoju. Z szafy wzięłam krótką i elegancką czerwoną sukienkę, którą kupiłam w tamtym tygodniu na wyjątkową okazję. Z szuflady wyjęłam czystą bieliznę i pobiegłam do łazienki. Zdjęłam dzisiejsze ubrania i wrzuciłam je do kosza na brudy. Wskoczyłam pod zimny prysznic, namydliłam całe ciało i umyłam szybko włosy. Jeszcze tylko nałożyłam odżywkę i wyszłam spod prysznica. Owinęłam ciało ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Ubrałam wcześniej uszykowane ubrania i wyprostowałam włosy. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż, popsikałam się perfumami  i wyszłam z łazienki. Z szafy wyjęłam trzynastocentymetrowe, czerwone szpilki i wsunęłam je na nogi. Była już 17:26. Zeszłam powoli na dół biorąc po drodze małą szarą torebkę. Włożyłam do niej portfel, telefon, chusteczki, maskarę, puder i błyszczyk. Kiedy schodziłam po schodach usłyszałam dzwonek do drzwi. W samą porę.  Uśmiechnęłam się do siebie i otworzyłam drzwi.
On wyglądał… wow… Miał na sobie dżinsy, biały podkoszulek i skórzaną kurtkę z podwiniętymi rękawami.  Włosy jak zwykle miał w słodkim nieładzie w stylu bad boya.
-Holly, wyglądasz pięknie – oczy chłopaka zaświeciły się na mój widok, a ja się delikatnie zarumieniłam.
-Dziękuję Justin – uśmiechnęłam się do niego – idziemy?
-Tak – uśmiechnął się do mnie i przepuścił mnie przodem. Szłam w stronę ulicy, a on tuż za mną. Stanęłam przed czarnym range roverem. Chłopak podszedł do drzwi pasażera i otworzył je dla mnie.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i wsiadłam do samochodu. Justin obszedł samochód do okoła i wsiadł od strony kierowcy.
- Gotowa na niespodziankę ślicznotko? – Zarumieniłam się – aww i znowu się rumienisz. Uwielbiam to haha
- Jedź już – pokazałam mu język, a on odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się i śpiewaliśmy piosenki, które akurat leciały w radiu.
Wiedziałam że on jest idealny, ale nie wiedziałam, że jeszcze potrafi tak śpiewać. Miał głos jak anioł. Naprawdę...
Kiedy dojechaliśmy pod restaurację, Justin wysiadł pierwszy i otworzył moje drzwi po czym razem weszliśmy do środka.
- Stolik dla dwojga, na nazwisko Bieber – odezwał się Justin. Wow, on nawet zamówił dla nas stolik.
-Proszę tędy, panie Bieber – odezwał się starszy mężczyzna, który był pracownikiem restauracji. Poszliśmy za nim do małego stolika koło okna. Justin znowu był pierwszy i odsunął dla mnie krzesło na co się uśmiechnęłam. Kiedy już siedzieliśmy, ten sam mężczyzna podszedł do nas i podał nam nasze karty.
- Poproszę spaghetti – uśmiechnęłam się do mężczyzny.
- Dwa razy – dopowiedział Justin.
- Już podaję. – powiedział kelner i odszedł.
- Hah ten przynajmniej z tobą nie flirtuje – zaśmiał się Justin, na co odpowiedziałam tym samym.
- I dobrze haha jeszcze byś go pobił, a wątpię, żeby on się obronił hahah
-Żebyś wiedziała, że bym to zrobił – chłopak pokazał szereg swoich białych zębów.
Po jakichś 20 minutach starszy mężczyzna wrócił z naszymi zamówieniami i butelką czerwonego wina, które nalał do naszych kieliszków. Uśmiechnęłam się do niego, co on odwzajemnił i wrócił do swoich zajęć.
- Mmm… Justin, to jedzenie jest wyśmienite – wow, to jedzenie naprawdę było dobre.
- Wiem – uśmiechnął się szeroko – to moja ulubiona restauracja, ale jedz już, bo później jedziemy w jeszcze jedno miejsce – uśmiechnął się do mnie tajemniczo.
- Zapytałabym dokąd, ale i tak mi nie powiesz – zrobiłam minę zbolałego szczeniaczka.
- Hah, skoro tak chcesz…
- Justin! – krzyknęłam na niego, aż kilka osób się odwróciło na co się zarumieniłam, a chłopak się zaśmiał.
- Jedz.
Po kilkunastu minutach śmiania się i jedzenia, jak się dowiedziałam, ulubionego dania Justina, chłopak zapłacił i wróciliśmy do samochodu. Oczywiście nie zgadniecie, kto otworzył mi drzwi…
Kiedy jechaliśmy było już ciemno, gdyby nie to, że Justin siedział obok, pewnie bałabym się, ale przy nim czułam się bezpiecznie, jak przy nikim innym, nawet moim bracie. Justin pojechał na bogate obrzeża miasta i zatrzymał się na jednym z miejskich parkingów.
- Wysiadamy księżniczko – jak zwykle zrobiłam się czerwona jak burak, ale tym razem na moje szczęście było już ciemno, więc nic nie zauważył.
- Hahah twoje pomysły mnie za każdym razem coraz bardziej zaskakują  – pokręciłam głową.
- Jeszcze nic nie widziałaś haha. Chodźmy – uśmiechnął się i wysiadł. Uczyniłam to samo. –Ufasz mi? – zapytał Justin.
-Tak – odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Musisz coś dla mnie zrobić… - spojrzał mi głęboko w oczy, na co moje serce zaczęło szybciej bić.
- Już się boję… o co chodzi?
- Zamknij oczy – zmarszczyłam brwi, ale po chwili opuściłam powieki. Po chwili poczułam delikatny materiał zawiązywany na moich oczach. – Daj mi rękę – wyciągnęłam dłoń w kierunku z którego dobiegał jego głos. – A teraz zaufaj mi i chodź.
-Tylko proszę cię Justin, uważaj…
- Zaufaj mi. – uśmiechnęłam się do niego i poszłam przed siebie. Szliśmy kawałek po czym skręciliśmy w lewo.
-Teraz będą schody.
- Justin, gdzie my idziemy? Boję się.
- Shhh… nie bój się, tylko chodź, spodoba ci się. – Powoli poszłam za nim.
-Już prawie jesteśmy – czułam że, się uśmiecha. – Stań tutaj – obrócił mnie w kierunku przeciwnym do tego, skąd przyszliśmy. Poczułam, że opaska z moich oczu zsuwa się powoli, a moim oczom ukazał się piękny widok, o którym nawet nie śniłam. Byliśmy na szczycie wieżowca, w oddali widać było światła miasta. Jednak jeszcze piękniejsze było to, co było po naszej lewej stronie. Na ziemi leżał koc, a koło niego leżały zapalone świeczki. Obok stał też kosz, z którego wystawała butelka wina.
-Justin… Tu jest cudownie…
-To wszystko dla ciebie… Ty jesteś cudowna i należy ci się to… - chłopak uśmiechnął się. Księżyc oświetlał nasze twarze, które były bardzo blisko siebie. Delikatny podmuch wiatru owiał nasze ciała.
-Ja… - nie wiedziałam co powiedzieć… - Dziękuję ci Justin, za wszystko, to jest piękne…  Jeszcze nikt nigdy nic takiego dla mnie nie zrobił. Nawet w snach nic takiego nie przeżyłam. To jest jak bajka i nie chcę wracać do rzeczywistości. Ten dzień jest idealny…
- Ty jesteś idealna… - chłopak przysunął się jeszcze bliżej – i nigdy o tym nie zapominaj – nasze twarze dzieliły już milimetry – nigdy… - Przymknęłam oczy, a chłopak delikatnie musnął moje usta. Marzyłam o tym od czasu incydentu na plaży, a może już od chwili kiedy go pierwszy raz zobaczyłam… To działo się naprawdę… Jego pocałunek był tak czuły… Oddałam go z jeszcze większą namiętnością. Objęłam jego ramiona, a on moją talię. Między nami nie zmieściła by się nawet kartka papieru. Przechyliłam w bok głowę, dając mu większy dostęp. Justin przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, na co rozszerzyłam usta. Chciałam, żeby to trwało wiecznie, ale po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie.
- Holly, ja wiem, że znamy się naprawdę bardzo krótko, ale jesteś dla mnie cholernie ważna. Z nikim nie rozmawia mi się tak dobrze, a od czasu tego pocałunku na plaży ciągle myślałem o tym jak smakowały twoje usta. Jesteś naprawdę idealna i bardzo ważna dla mnie…
- Tak, też z nikim nie rozmawia mi się tak dobrze jak z tobą i ja też, od czasu tego na plaży, ciągle o tym myślałam, i… pragnęłam by znowu poczuć twoje usta przyciśnięte do moich…
- Holly, zasługujesz na kogoś idealnego, ale jestem samolubny ii… wiem, że to bardzo krótko, ale… Holly, będziesz moja?


 ___________________________________________________________________

Hahah tego chyba się nikt nie spodziewał ^^ Przepraszam, że to dzieje się tak szybko, ale zaufajcie mi, musi. Jeszcze trochę i zacznie się akcja ;D Dziękuję Wam za wszystkie wyświetlenia i komentarze i przepraszam, że znowu dodaję tak późno, ale dzisiaj w rocznicę oglądałam koncert i nie miałam czasu pisać ;c ale myślę, że było warto czekać ;D No to koniec już mojego gadania, zostawiam Was w ciekawości co odpowie Holly... z jednej strony to co powiedziała wcześniej, a z drugiej to co mówiła  nad oceanem... hah miłej nocy ;* co dalej dowiecie się jutro Xxx