„To był mój przyjaciel”
Mój słodki sen o tym jak Justin i ja idziemy do kina przerwał
dźwięk mojego iPhona. No tak, zapomniałam, jest środek tygodnia i jest szkoła.
Cudownie. Lepiej być nie mogło. Otworzyłam oczy i wyłączyłam budzik. Odwróciłam
się i zobaczyłam, że Justin już nie śpi, tylko patrzy się na mnie.
-Dzień dobry kochanie – powiedział swoim zachrypniętym i
bardzo seksownym głosem.
-Dzień dobry – uśmiechnęłam się i dałam mu słodkiego całusa –
a może nie pójdziemy dzisiaj do szkoły? – zapytałam błagalnym tonem.
- Hah, uwierz mi, że wolałbym spędzić z tobą cały dzień w
domu, ale nie możemy olewać szkoły… wystarczy że już wczoraj nie poszliśmy.
-Ehh, jak ja nienawidzę szkoły! – zrobiłam naburmuszoną minę
na co się zaśmiał.
- Ja też, ale spójrz na to z tej strony i tak cały dzień
będziemy razem, więc jakoś to przeżyjemy hehe, a po szkole, jedziemy po coś do
jedzenia, a potem razem coś ugotujemy, co ty na to?
-Mmm tak będzie wyśmienicie – powiedziałam i pocałowałam go
delikatnie. Chodź, bo się spóźnimy – wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po
drodze podeszłam jeszcze do szafy i wyjęłam krótką, zwiewną, różowo białą
sukienkę. Weszłam do łazienki i zakluczyłam drzwi. Zza nich dobiegł mnie głos
Jusa
- Wiesz, kochanie, od wczoraj chodzę w tych samych ubraniach,
nie znalazłabyś czegoś dla mnie?
-Hah, a wolisz sukienkę czy krótkie spodenki? – zapytałam podczas
gdy myłam zęby.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne, ale ja pytam poważnie – wyszłam
ze szczoteczką w ustach i poszłam do pokoju brata. Po chwili wróciłam z parą
czystych dżinsów i białą bokserką Chrisa.
- Masz, ubierz to – podałam mu ubrania i wróciłam do
łazienki.
- Dziękuję – chłopak uśmiechnął się.
Rozczesałam włosy i postanowiłam spiąć je w niechlujnego
koczka. Nałożyłam jeszcze delikatny makijaż i ubrałam uszykowane ubrania.
Popsikałam się perfumami i wyszłam.
-Wow, wyglądasz pięknie. Muszę się przyzwyczaić, że mam tak
śliczną dziewczynę.- podszedł do mnie i zostawił słodki pocałunek na moich
ustach.
-Możesz skorzystać z łazienki, a ja pójdę już na dół i zrobię
kawę.
-Dobrze, za chwilę przyjdę – pocałował mnie jeszcze raz, po
czym wszedł do łazienki, a ja zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i nalałam wody
do czajnika. Wyjęłam dwa kubki i nasypałam do nich kawy. Kiedy nuciłam sobie
pod nosem, usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciekawe
kto to o tej porze…
-Mike? – Zapytałam gdy zobaczyłam kumpla za drzwiami.
-Hej Holl, muszę ci coś powiedzieć.
- Wejdź, ale szybko, bo muszę iść do szkoły. – wpuściłam go
do środka. – o co chodzi?
- Za dwie godziny Chris będzie w mieście. Dziś o północy mamy
sprawę do załatwienia. Przyjedziemy po was o 23:30. Chris wszystko ci dokładnie
wyjaśni jak wrócisz do szkoły.
-Ehh, znowu? Dobra, a kto tym razem?
-The Snakes…
-Cholera, chodzi o ten magazyn?
-Tak i tam się spotykamy…
-Kurwa, czyli raczej nie będziemy tam pić herbatki i gadać o
meczu Toronto vs London…
-Mamy porozmawiać, ale dobrze wiesz, jak to może się
skończyć… W każdym bądź razie, Chris wszystko ci wyjaśni co i … – w tym
momencie usłyszałam kroki Justina schodzącego po schodach. On nie może się dowiedzieć, nie teraz.
-Musisz już iść! – wypchnęłam Mika za drzwi. – Do potem –
rzuciłam i zatrzasnęłam drzwi.
-Kochanie, kto to był? – usłyszałam głos Justina, który stal
za mną
-To był mój przyjaciel. Mój brat wraca dzisiaj. Coś się stało
i z naszego dzisiejszego obiadu nici – zrobiłam smutną minę.
-Co jest? – zapytał przestraszony
-Nic o co musisz się martwić. – uśmiechnęłam się
uspokajająco. – Chodź, wypijmy kawę i jedźmy już bo nie zdążymy.
Kiedy Justin zatrzymał się pod szkołom, coś sobie
uświadomiłam.
-Justin, idziemy tam jako para czy jako przyjaciele?
-A ty, co o tym myślisz?
-No wiesz, według mnie możemy iść jako para, ale ludziom to
chyba oczy wyjdą na wierzch haha
-Hahah to ich problem. Chodź – wyszliśmy z samochodu, a chłopak
podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Szliśmy tak do naszych szafek, a ludzie
gapili się na nas jakbyśmy co najmniej przyszli w dwóch różnych butach. Na
szczęście mojej przyjaciółki nie było dzisiaj w szkole. Chociaż jedna dobra
rzecz w tym okropnie zapowiadającym się dniu.
Lekcje minęły szybko. Zdecydowanie za szybko. Cała szkoła
huczała o związku moim i Jusa. Kiedy zajęcia się skończyły chłopak odwiózł mnie
do domu.
-Nie wiem co się dzieje, ale uważaj na siebie kochanie.
-Spokojnie, nic się nie dzieje. – uśmiechnęłam się do niego.
Kiedy już odpięłam pas, Justin przyciągnął mnie do siebie i przycisnął swoje
usta do moich. Nasze usta poruszały się w tym samym tempie. Przekręciłam głowę
w bok, dając mu większy dostęp. Justin przesunął językiem po mojej dolnej
wardze prosząc o pozwolenie. Rozszerzyłam usta, a on od razu wsunął język do
mojej buzi. Nasze języki walczyły o dominację. Chłopak ssał i przygryzał moją
wargę, aż jęknęłam z rozkoszy, na co on uśmiechnął się w pocałunku. Robiło się
coraz namiętniej, ale musiałam się odsunąć. Musiałam porozmawiać z bratem i
przyszykować się do dzisiejszego wieczoru. Czułam, że dzisiaj się coś wydarzy,
przez co okropnie się bałam. Ja nigdy się nie boję, a przechodziłam już przez
wiele.
-Muszę już iść Justin. Widzimy się jutro w szkole –
uśmiechnęłam się do niego.
-Przyjadę jutro po ciebie o dziewiątej
-Doobrze, ale nie wchodź, tylko czekaj w samochodzie, proszę…
-Ehh, skoro prosisz…
- Pa – pocałowałam go szybko i zamknęłam drzwi od samochodu.
Justin ruszył z piskiem opon, na co zachichotałam.
Weszłam do domu i od razu poczułam zapach perfum brata.
-Chris?
-Hej siostrzyczko! – wysunął głowę zza futryny kuchni.
-Stęskniłam się za tobą – rzuciłam mu się na szyję na co się
zaśmiał.
-Ja za tobą też Holly – przytulił mnie mocno.
-Mmm… co tak pysznie pachnie? - Zerknęłam na kuchenkę.
-Obiad dla mojej siostry – Chris wyszczerzył swoje zęby. On
uwielbiał gotować i był w tym mistrzem.
-Co jemy?
-Spaghetti – podskoczyłam i zaklaskałam kiedy usłyszałam
nazwę swojego ulubionego dania. – haha wyjmij talerze i sztućce. – posłusznie
wykonałam jego polecenie, a on nałożył jedzenie na talerze. Wzięłam swój i
poszłam do stołu. Kiedy oboje już siedzieliśmy, musieliśmy porozmawiać o
poważniejszych rzeczach.
-Mike tu dzisiaj był… i mówił o dzisiejszej akcji… O co
chodzi? – przygryzłam wargę.
-The Snakes chcieli się z nami spotkać w sprawie tego
magazynu. Zależy im na nim, bo jest w lesie koło portu, a to oznacza szybki
dojazd i brak czasu na ściganie przez gliny… a że on jest nasz chcą z nami to
załatwić. James rozmawiał z jednym z nich i powiedzieli, że zapłacą, ale wiesz,
nigdy nic nie wiadomo. O północy mamy się z nimi spotkać właśnie w tym
magazynie. Jadą wszyscy: ja, ty, Mike, James, Marco i Steve. Wyposażenie takie
jak zawsze. O 23:30 chłopacy przyjadą po nas, potem jedziemy prosto na miejsce.
Ja, James i Mike negocjujemy. Ty, Marco i Steve pilnujecie reszty ich gangu. A
reszta jak zawsze, zobaczymy jak się wszystko potoczy. – Uśmiechnął się, a ja
trochę się uspokoiłam.
-Huh, ulżyło mi, już się bałam, że to będzie coś
poważniejszego hah
-Niee, nic czego nie robiliśmy – zaśmiał się – idź i się
przygotuj, a, no i nie byłoby źle, gdybyś skoczyła mi po fajki do sklepu, bo mi
się skończyły, a muszę zapalić.
-Pff do sklepu sam sobie idź, mi się nie chce – pokazałam mu
język – a poza tym, stanowczo za dużo palisz.
-Holl, proszę cię, ja jestem gangsterem, a nie pieprzonym
dzieckiem.
-Ale dbać o siebie możesz.
-Holly, no proszę cię… idź mi do sklepu no…
-Ghhh – podeszłam do mojej torby, która wisiała w przedpokoju
i wyjęłam z niej paczkę papierosów – Masz, ale potem idziesz do sklepu i
dzisiaj chcę widzieć nową paczkę z powrotem.
- Dobrze – powiedział szybko i uśmiechnął się jak dziecko,
które dostało lizaka – dziękuję, jesteś najlepszą siostrą.
- Hahah nie podlizuj się, tylko idź się szykuj Chris –
odpowiedziałam i poszłam na górę do mojego pokoju. Z szafy wyjęłam czarne rurki
i czarną bokserkę i weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie dzisiejsze ubrania
i weszłam pod prysznic. Umyłam włosy i całe ciało i wyszłam. Zmyłam resztki
makijażu i wysuszyłam włosy, zostawiając je naturalnie pofalowane. Ubrałam
uszykowane ubrania i popsikałam się perfumem. Grzywkę podpięłam do góry
wsuwkami, a całość spryskałam lakierem. Na twarz nałożyłam puder i trochę różu.
Rzęsy mocno wytuszowałam, a na usta nałożyłam czerwoną szminkę. Kiedy wyszłam z
łazienki, wyjęłam z szafy czarne lity i ubrałam je na nogi. Zeszłam na dół do
brata, który akurat palił na tarasie.
-Mmm uwielbiam kiedy ubierasz się w tym stylu. – Brat
powiedział to samo, co mówił za każdym razem gdy szliśmy na akcję.
- Hah, wiem, ja też to kocham, ale nie mogę tak wyglądać na
co dzień.
-Niestety, chodź już, poćwiczymy trochę – Weszliśmy do domu i
zeszliśmy na dół do piwnicy. To chyba moje ulubione miejsce w tym domu, no oprócz mojego pokoju. Mamy tu
strzelnicę, zawsze gdy jestem zestresowana przychodzę tu i daję upust emocją.
-Wiesz co robić - Chris podszedł do mnie i podał mi broń.
Byliśmy tu kilka
godzin.
-Cholera, to już 23, Holly idź odłóż telefon i weź co
potrzeba z góry, chłopacy zaraz tu będą. – Zrobiłam co kazał i poszłam do
swojego pokoju. Z szkatułki na biżuterię wyjęłam dwa składane noże. Jeden
włożyłam do stanika, drugi do kieszeni spodni. Weszłam do łazienki, poprawiłam
jeszcze makijaż i włosy i wróciłam na dół do brata, który właśnie chował swoje
noże.
-Gotowa?
-Prawie. – odpowiedziałam i podeszłam do szafy w salonie. Wyjęłam
z niej metalową skrzynkę. Wpisałam kod i wyjęłam z niej dwa pistolety. Jeden podałam bratu, drugi
wzięłam dla siebie. Naładowałam go i zablokowałam, po czym schowałam do
kieszeni. Kiedy już byliśmy gotowi, pod nasz dom podjechał czarny van.
Wyszliśmy biorąc po drodze nasze kurtki.
-Hej chłopcy – uśmiechnęłam się kiedy weszłam do samochodu.
-Hej Holl – odpowiedzieli zgodnie.
-Co tam?
-Spoko – odpowiedział Marco, który był najmłodszy z nas
wszystkich – a u ciebie?
-Świetnie – zaszczebiotałam myśląc o Justinie
-Hmm? Czemu tak się cieszysz? Coś się stało? – zapytał Steve
-Stało się – uśmiechnęłam się szeroko
-Gadaj, a nie – James dołączył się do rozmowy
-No doobra – przedłużałam – mam chłopaka
-co?! – zapytał Chris – Kto to??
-Spokojnie braciszku, nie znasz, nie martw się, jestem
ostrożna –uśmiechnęłam się uspakajająco.
-Mam go sprawdzić?
-Nie! Nie mieszaj pracy z moim życiem. Jak będę chciała go
sprawdzić, to sama to zrobię.
-On wie, że jesteś w gangu? – teraz mówił już spokojnie
-Yyy – spuściłam głowę – jeszcze nie…
-No to musisz mu to
powiedzieć. I przyprowadź go do starszego brata, muszę z nim porozmawiać
-Hahah, przyprowadzę
go, już niedługo – uśmiechnęłam się.
-Ej, dziewczynki, koniec plotek, zaraz będziemy na miejscu i
już nie będzie tak kolorowo… - Powiedział Mike zza kierownicy.
Po chwili zatrzymaliśmy się pod magazynem. Wyszliśmy z
samochodu i weszliśmy do środka. Chris, Mike i James z przodu, ja, Marco i
Steve z tyłu.
Było ciemno. Jedyne światło wpadało przez małe okna u góry
budynku. The Snakes nie było ani widać ani słychać.
-Spienili? – odezwał się Marco
- Hah, jesteśmy, nie odpuścilibyśmy sobie. – Z ciemnego kąta
pomieszczenia wyszło dwóch mężczyzn.
-Wiedziałem, że tak łatwo nie wymiękniecie Malone.
-I dobrze myślałeś River.
-Jaką macie propozycję?
-Hmm na początku myśleliśmy żeby po prostu zabrać wam ten
magazyn, nie pytając o pozwolenie, potem doszliśmy do wniosku, że to byłoby
nierozsądne – mężczyzna zbliżał się powoli
do Chrisa – więc chcieliśmy wam zaproponować pieniądze, ale i to przyniosłoby
nam straty, więc wpadliśmy na jeszcze lepszy pomysł – poczułam że ktoś zasłonił
moje usta i zaciągnął mnie do tyłu. Próbowałam się bronić i jakoś wysunąć z
uścisku, albo chociaż chwycić broń, ale nie udało mi się. – Hmmm już? No dobra,
powiedzmy, że jesteście słabi…
-Odszczekaj to Malone! I gadaj do rzeczy – warknął Chris
-No więc do tego zmierzam. Kiedy zadzwoniłem do was,
wiedziałem, że przyjdziecie wszyscy i to was zgubiło – wszyscy spojrzeli na niego
ze zdziwieniem. – wiadomo, że twoja siostrzyczka River nie jest taka silna jak
my… – wszyscy rozejrzeli się po pomieszczeniu by mnie znaleźć.
-Kurwa Malone! Gdzie ona jest?! – Krzyknął Mike
-Spokojnie, moi chłopcy dobrze jej pilnują, nic jej nie jest.
-O co ci chodzi? Wypuść ją!
-Wyluzuj Snipper, tu właśnie pojawia się moja propozycja… -
zaśmiał się – spójrzcie w prawo – wszyscy odwrócili głowy w miejsce gdzie
siedziałam przywiązana do krzesła – albo oddacie nam magazyn, albo dziewczyna
zginie.
-Kurwa Malone, puśćcie ją! Nie umiecie załatwić tego jak
faceci, tylko bierzecie jedną z nas na zakładniczkę? To jest kurwa przesada!
-Uspokój się, albo jej śliczna buźka nie będzie już taka
śliczna – uśmiechnął się podle i pstryknął palcami.
Zaciągnęli mnie do tyłu i przywiązali do krzesła. Próbowałam
krzyknąć, uwolnić się, ale za każdy mój ruch zostałam uderzona w twarz.
Słyszałam kłótnię Chrisa z jakimś facetem, chyba nazywał się Malone. W pewnym
momencie usłyszałam pstryknięcie palcami i żarówka nade mną się zaświeciła, a z
cienia wyszedł wysoki mężczyzna z nożem w ręku. Nie to nie może być prawda, to jest sen, koszmar… – kiedy zobaczyłam jego twarz
wytrzeszczyłam szeroko oczy. Mój głos się załamał.
-Ju…Justin?
_________________________________________________________________
No i nareszcie zaczyna się akcja ;D Ci z was, którzy narzekali na monotonność tego opowiadania, chyba na tym rozdziale się nie zawiedli. ^^
Spodziewaliście się tego? Mam nadzieję, że spodoba Wam się taki obrót akcji xD
Pisałam ten rozdział pół dnia więc mam nadzieję, że to docenicie i pojawią się komentarze. No to do nn ;*